Image may be NSFW.
Clik here to view.
Tegoroczne targi E3 już za nami. Poznaliśmy nową generację konsol, zobaczyliśmy sporo nadchodzących gier i ogólnie rzecz biorąc zostaliśmy zbombardowani informacjami. Coś jest jednak nie tak.
Trzeba przyznać, że podczas tych kilku dniu w Los Angeles działo się sporo. Główną atrakcją była oczywiście konkurencja między dwoma gigantami – Microsoftem i Sony. Ten pierwszy wykopał sobie grób, a ten drugi pomógł mu go zakopać. Playstation 4 wyszło zwycięsko ze starcia z Xboxem One i w stu procentach wykorzystało nadarzające się okazje. Jednak prawdziwa konkurencja zacznie się dopiero po premierze obu sprzętów i szefowie japońskiego koncernu powinni mieć to na uwadze.
Wbrew pozorom na E3 obecne były także gry i to nie tylko sportowe popierdółki (pozdro dla EA), ale także poważne tytuły w tym kilka niespodzianek. Warto wspomnieć chociażby o zapowiedzi długo wyczekiwanego Mirror’s Edge 2 (pozdro dla EA), który będzie się nazywał po prostu Mirror’s Edge (ciekawe jak długo potrwa bezcyferkowa moda?) czy zatrważającej prezentacji Metal Gear Solid V. Naprawdę było, co oglądać – dostępne w Internecie zwiastuny zapewnią nam nie lada seans.
Czegoś mi jednak brakowało.
Nie wiem, czy to moje czepialstwo i marudzenie weszły na nowy poziom, czy może rzeczywiście jest coś na rzeczy, ale czy nie uważacie, że na tegorocznym E3 nie było magii? Takiej podniosłej atmosfery, która towarzyszyła nam na przykład przy okazji zapowiedzi Playstation 3 i Xbox360 w bodajże 2005 roku. Już tłumaczę, o co mi chodzi.
Gdy te 8 lat temu oglądałem prezentację następnej generacji konsol oraz spoglądałem na zapowiedzi gier, moje oczy zrobiły się wielkie niczym w japońskiej bajce, na ustach pojawił się uśmiech, a sam potrafiłem wydać z siebie jedynie przeciągłe „woooow”. Byłem zachwycony nowymi możliwościami, oczarowany piękną grafiką (co z tego, że na rederowanych filmikach) i nie mogłem się doczekać, aż pochłonie mnie ten wirtualny świat.
W tym roku zabrakło takiej euforii. No okej, nowe konsole, większa moc, innowacyjne gadżety. Spoko, ale przełomu brak. Czy branża doszła już do takiego momentu, w którym następuje stagnacja? Nie chcę wyjść na rozpieszczonego gracza, który chce gwiazdkę z nieba. Po prostu sformułowanie „następna generacja” brzmi na tyle poważnie, że przydałby się jakiś mocny przytup.
A tymczasem odnoszę takie wrażenie, że ważniejsze od innowacji i nowości były informacje na temat tego, czy nowe konsole będą blokować używki czy nie, ile będą kosztować, kiedy premiera, jakie wsparcie, kto kogo przekona itd. Owszem, to są bardzo istotne sprawy, ale dotyczą bardziej marketingu niż tego, co nas najbardziej interesuje – gamingu. Gry, choćby nie wiem jak dobre wrażenie zrobiły, w tym roku zeszły na dalszy plan. Internet bardziej jara się gifem o walce Sony z Microsoftem niż np. Wiedżminem 3 zaprezentowanym na konferencji giganta z Redmond.
Być może marudzę. Być może mam ze sobą problem. Ale po prostu nie chcę, żeby rynek gier poszedł bardziej w stronę rynku niż gier. Rozumiem, że dzisiaj to poważna branża, ale fajnie by było, gdyby zachowała odrobinę swojej duszy. Na szczęście jest światełko w tunelu – podczas E3 wielkie korporacje poczyniły kilka kroków w stronę graczy. Tak jak na przykład Sony, które zrezygnowało z zabezpieczeń DRM. Japońska firma robi ostatnio wiele, aby zaskarbić sobie sympatię graczy. Miejmy nadzieję, że to się nie skończy wraz z premierą nowego Playstation.